Dla większości ludzi nazwa „Nepal” wiąże się z Himalajami – z najwyższym masywem górskim świata i najwyższą góra świata Mount Everestem. W Himalajach znajduje się 8 z 14 ośmiotysięczników. Dla osób ,które w jakiś sposób związane są z górami, a zwłaszcza dla osób uprawiających sporty i turystykę górską, Nepal i Himalaje są i będą obiektem marzeń i nierzadko jednym z życiowych celów. Głównym celem naszej wyprawy (właściwie trekkingu ) było wejście na 6-tysięczny Dhapa Peak położony w masywie Dhaulagiri (8167 m.).Wybór celu nie był przypadkowy. Przede wszystkim miał to być jedyny sześciotysięcznik w Himalajach ,za który nie trzeba było wnosić opłat. Po drugie wejście na ten szczyt mieliśmy połączyć z trekkingiem (czyli górską wędrówką) niezwykle piękna i malowniczą doliną Kali Gandaki.
Obóz I pod Dhapa Peak
Po 3-dniowym pobycie w Katmadu autbusem pojechaliśmy do Pokhary – największego miasta tej części Nepalu . Pokhara jest punktem startu do trekkingów wokół masywu Annapurmy i Dhaulagiri oraz wypraw alpinistycznych na te i sąsiednie masywy. Po jednodniowym, deszczowym pobycie w Pokharze ,załatwieniu tragarzy i zakupów wyruszyliśmy na trekking doliną Kali Gandaki -jedną z najpiękniejszych w Himalajach i najgłębszych na świecie.Rozpoczyna się ona na wysokości ok. 1400 m n.p.m., a najwyższym punktem ,który można osiągnąć jest przełęcz Thorang La (5.416 m) .Naszym planem było dojście do miasta Jomson , gdzie jest małe lotnisko, a nastepnie przelot samolotem do Katmandu .Nie dysponowaliśmy bowiem czasem pozwalającym na powrót pieszo do Pokhary. Wędrówka do Jomson miała przerwę 7-dniową, na wejście na Dhapa Peak i Przełęcz Francuzów . Po pięciu dniach wędrówki oszałamiająco piękną doliną Kali Gangaki ,doszliśmy do miejscowości Tukuche .Po noclegu w małym rodzinny hoteliku , z tragarzami doszliśmy górską ścieżka pod masyw Dhaulagiri ,Tukuche i Dhapa Peak , najpierw na skalisto – trawiaste hale Yak Kharka ,gdzie rozbiliśmy obóz pierwszy na wysokości 4000 m. przy ścieżce trawersującej ogromne zbocze grani Dhapa Peak . Obóz usytuowany w ogromnym żlebie spadającym aż do doliny .Teren był bardzo suchy .Wodę pobieraliśmy z kropli spływających z traw i krzewów To woda zadecydowała o miejscu obozu – później okazało się, ze niefortunnym.
Wyjście i odwrót spod Dhapusch Pass
Jestem na nogach od około 6.00 . Mamy dziś zaplanowane wyjście aklimatyzacyjne na przełęcz . Zbieraliśmy się długo , szczególnie Robert zwlekał z wywleczeniem się z namiotu ,co mnie znów zdenerwowało . Ostatecznie wyszliśmy ok 8.00. Znów nie mogliśmy ustalić właściwej drogi . Wiedzeni trochę wyczuciem skierowaliśmy się na potężne zbocze po naszej prawej stronie i tam znalęźliśmy wyraźną ścieżkę , która była tą właściwą na przełęcz . Ścieżka prowadziła początkowo zboczem z zaznaczoną skalną kulminacją , a potem do głębokiej ,długiej Kotliny pomiędzy Tuksche a Dhapa Peak idzie się prawą stroną zbocza – grani Dhapa w śniegu lub odcinakami w szutrze. Trasa jest długa. Ciągle kogoś mijamy: trakersów lub tragarzy , czasem całe grupy. Niekończący się trawers. Ścieżka to wznosi sie to opada cały czas na wysokości około 5000 metrów . Od zboczy odbija się ostre słońce . Coraz bardziej widoczna jest piekna z lodowymi draperiami grań Tuksche . Patrzę też na prawo w górę , gdzie widoczna jest skalna grań . Staram się wypatrzeć drogę na wierzchołek , ale nie daje się go umiejscowić . Od dłuższego czasu idę sam . Robert był chyba za mną , Aneta i Krzysztof pozostali daleko w tyle . Wydaje mi się , że dojdę do przełęczy . Schodzę do głębokiego żlebu przecinające stok i wychodzę na drugą stronę . Tam od jednego z trakersów dowiaduję się że do przełęczy jest jeszcze z półtorej godziny . Mam przed sobą kamieniste zbocze ,łączące grań Tuksche z Granią biegnącą w stronę grani Dhapa . Tworzy ono potężne siodło zamykające powyżej śnieżną dolinkę . Okazuje się jednak ,ze nie jest to przełecz Dhapa . Jest póżno. Postanawiam zawrócić .W powrotnej drodze spotykam pozostałych . Zgadzają się z moją decyzją. Schodzimy dość szybko .Nadciąga mgła i mamy nawet trudności z dojściem do namiotu , ale ostatecznie około 17.00 jesteśmy na miejscu.
Wejście na Dhapa Pass (5200 m. n.p.m.) – obóz II
Po dniu odpoczynku, w nocy budzik wyrywa mnie z półsnu .Jest około drugiej w nocy Wstaję po chwili i budzę Anete z Krzysztofem . Pakujemy się .Krzysztof szykuje jakieś śniadanie . Jest ciemno ,bo zwykle jasno świecący księżyc skrył się gdzieś za górami .Trzeba zwijać namiot , a Robert wciąż siedział skulony i bezczynny . Musiałem warknąć na niego , żeby się ruszył .Wychodzimy po 2 godzinach mocno obciążeni .Strome zbocze pokonujemy przy świetle czołówek .Dopiero na grani zbocza Dhapy zaczyna świtać . W świetle wschodu ukazuje się przepyszny widok ścian i grani Tukusche (6920 m npm) i Dhaulagiri .Jest zimno , cicho .Idzie nam się dość dobrze ,mimo znacznej wysokości .Rozmawiamy ,fotografujemy , Krzysztof co chwila wyciąga kamerę .Podziwiamy i rozkoszujemy się niezwykłymi widokami . Ta droga to nieustanny trawers zboczy i kociołków na wysokości 5000 m. Im wyżej podnosiło się słońce ,tym trudniej się szło. Wyszedłem do przodu i po pewnym czasie straciłem z oczu najpierw Krzysztofa z Aneta , a potem Roberta . Gdzieś przed południem przytrafiła mi się niebezpieczna przygoda. Ścieżka schodziła w dół omijając nastromione zbocze Nie chciałem tracić wysokości ,więc wyjąłem czekan i rozpocząłęm trawersowanie stromego stoku podchodząc ciągle w górę .Nagle potężne uderzenie w bok skorupy buta zwaliło mnie na stok Upadłem na czekan i tak leżałem przez parę minut nie bardzo z początku rozumiejąc co się stało. Powoli doszło do mojej świadomości co się zdarzyło :powyżej, spod skał wysunęła się skalna płyta .Z ogromną prędkościa ześliznęła się po twardym śniegu i uderzyła mnie w podeszwę koflacha prawej nogi .Uderzenie było tak silne że wyrzuciło mnie w gorę . Zdarzenie było niezwykłe – tym ogromny stoku , oderwany kamień trafia właśnie w mój but . Mogę mówić o ogromnym szczęściu .Gdyby kamień trafił na jakąś nierówność i odbił się od stoku mógłby strzaskać mi nogę . Szczęście tez ,że miałem czekan . Na kijkach mógłbym się nie utrzymać i zsunąć w dół nie wiadoma jak daleko . Stok kończył się potężnymi zerwami i uskokami . Później dowiedziałem się o przygodzie Anety ,która potknęła się na ścieżce i zsunęła się po stoku ze 100 metrów. Gdzieś około południa doszedłem do wielkiego żlebu z płynącym potokiem z siwą ,lodowcową wodą. Tam zaczekałem aż dojdzie do mnie Robert .Przez pewien cza czekaliśmy na Anetę i Krzysztofa , ale doszła tylko Aneta. Powiedziała ,ze Krzysztof miał na stoku krwotok z nosa i postanowili zawrócić do obozu. Zostawiła nam żywność , która część oboje nieśli i kartusze gazowe. . Gdy Aneta zawróciła, przez chwilę zastanawialiśmy się co dalej robić . Ostatecznie za moją namową postanowiliśmy zostać pod przełęczą i jutro spróbować wejść na szczyt . .Najpierw próbowaliśmy znaleźć miejsce na śnieżnym stoku niedaleko za żlebem . Ale wszędzie było zbyt stromo i jak na mój gust trochę lawiniasto .Jeden z przechodzących Nepalczyków zwrócił nam uwagę ,ze namiot wolno rozbijać poniżej ścieżki .Nie bardzo rozumieliśmy o co chodzi . Po kilku próbach zrezygnowaliśmy i podeszliśmy na wielką skalno śnieżną grzędę łączącą Tuksche Peak i Dhapę ,która na wprost tworzyła wielkie śnieżno – skalne siodło .Podeszliśmy nieco wyżej i tam na kamieniach znalazłem n rowniejsze miejsce, ale i tak trzeba było odgarnąć kamienie na w miare równa platformę . Odgarnialiśmy czekanami .Wysiłek natychmiast spowodował ból głowy i zadyszkę . Odpoczywaliśmy i znów pracowaliśmy . Wreszcie namiot został ustawiony . Zagotowaliśmy herbatę i trochę coś zjadłem. Gdy słońce skryło się za grań Tuksche natychmiast zrobiło się bardzo zimno .Wieczorem pogorszyła się pogoda , wiał wiatr , nadciągnęły mgły i trochę sypało śniegiem . W nocy wypogodziło się i zrobiło się bardzo zimno.
Wejście na Przełęcz Francuzów
W nocy wiatr ucichał ,niebo rozpogadzało się , a temperatura spadała do – 15-20 stopni . Po kolejnym drugim noclegu , wyruszyliśmy na przełęcz Francuzów (5.360 m.) ,ścieżką przez przełęcz Dampusch i Hidden Valley (Nieznaną Dolinę ) Przełęcz stanowi doskonały punkt widokowy na północną ścianę Dhaulagiri . Przełęcz znana jest z literatury w związku z wyprawą francuską atakującą ten szczyt w 1950 r, która dokonała też pierwszego wejścia na Dhapa Peak . W drodze powrotnej z przełęczy nadciągnęły mgły .Nie bez trudności dotarliśmy do naszego namiotu .Zostaliśmy na jeszcze jeden nocleg , decydując się na poranne zejście Pogoda szybko załamywała się. Nadciągały chmury i zaczął padać śnieg .Ale ranek znowu słoneczny. Zwinęliśmy nasz namiot i zeszliśmy do obozu II, w którym pozostał namiot Roberta .
Krzysztof i Aneta nie czekali na nas i wcześniej zeszli do Jomson .Okazało się ,nasz namiot został okradziony ,co było największą przykrością tej naszej wyprawy Po niezbyt przyjemnej nocy następnego dnia zwinęliśmy obóz i zeszliśmy do Marphy , kolejnego dnia do Jomson, gdzie spotkaliśmy Anetę i Krzysztofa powracających z wycieczki w stronę przełęczy Thorung. Po jednodniowym pobycie w Jomsom , małym samolotem odlecieliśmy do Pokhary , a z Pokhary autobusem dojechaliśmy do Katmandu .
W Katmandu mieliśmy jeszcze jeden dzień rezerwy ,który mogliśmy poświęcić na zwiedzanie zabytków Baktapur. Kolejnego dnia dojechaliśmy na lotnisko i odlecieliśmy do kraju.
Jan Dudarowski