Cel: Kazbek (5054m) –relacja

27/09/2021 | Relacje

Skład wyprawy
Wojciech Jankowski
Dominik Ziembowicz
Mateusz Gątkowski
Adrian Brodzki

Termin: 4-11.09.2021

Dzięki dobrze zorganizowanej logistyce prosto po wylądowaniu  w nocy w Kutaisi ruszylismy autokarem do Tbilisi, gdzie czekał na nas kierowca z zakupionym gazem, który zawiózł nas do Stepancmindy, skąd już ok południa ruszyliśmy w okolice schroniska na wysokości 3000m, gdzie rozpoczęliśmy proces aklimatyzacji.

Pogoda była deszczowa i pochmurna, wiec po noclegu kolo schroniska postanowiliśmy zostać tam jeszcze jeden dzień, a w ciągu dnia wyjść aklimatyzacynie wyżej. Po kilkugodzinnym spacerze po morenie lodowca Gergeti Wojtek wrócił do namiotów, a reszta ekipy podeszła pod Bethlemi Hut (tzw. stacja meteo) na 3700m. Polecamy wino w schronisku, najlepsze jakie piliśmy w Gruzji 😉

Kolejnego dnia utrzymywała się mglista pochmurna pogoda z niskim pułapem chmur, które ograniczały widoczność. Przenieśliśmy sie na wysokośc 3700 koło Bethlemi Hut, wyszliśmy na aklimatyzacyjny spacer do tzw. Bialego Krzyża (3800m), a Mateusz poszedł dalej by zbadać drogę do lodowca i doszedł na 4150m.

Następnego dnia chcielismy wyjś na szczyt Ortsveri – ok 4260m, ale niestety fatalne warunki pogodowe, deszcz, krupa snieżna, a następnie śnieg, wiatr i mgła przez cały dzień zatrzymały nas w obozie. Lodowiec jest zbyt niebezpieczny, by bez jego znajomości przemierzać go przy kilkunastometrowej widoczności.

Obserwując prognozy pogody na atak szczytowy wybraliśmy czwartek. Co pozwoliło nam zaaklimatyzować się według ksiązkowego schematu. Wstaliśmy o 2 w nocy i zgodnie z prognozami nad nami rozciągało się rozgwieżdżone niebo a pod nami morze chmur. O 3 ruszyliśmy jako druga grupa, która wyszła z obozu (pierwsze osoby wyszły ok 2). W ciągu 2,5h doszliśmy do miejsca gdzie związaliśmy się liną w czteroosobowy zespół i wkroczyliśmy na lodowiec. Wejście na lodowiec znajduje się w jego uszczelinionym obszarze, pełnym głębokich, szerokich szczelin. Gdyby nie dobra widoczność i ślady na lodowcu nawigowanie między szczelinami zajęłoby przynajmniej dwa razy dłużej niż normalne przejście. Szlismy w równym tempie nie zatrzymując się wyprzedzając i doganiając kolejnych wspinaczy. W wyniku nieznajomości ścieżek wybraliśmy drogę blisko stromych stoków Kazbeka, nad nami wisiały seraki, co przypomniało nam o wypadku z poprzedniego tygodnia, gdzie szeroka lawina schodząca ze stoków kazbeku porwała kilka osób, w tym polską grupę. Na szczęście większość wyszła z lawiny bez szwanku, jedynie Ukrainka doznała złamania nogi i została zabrana do szpitala helikopterem wezwanym przez ratowników z polskiej organizacji Bezpieczny Kazbek. Przyspieszylismy, przechodząc przez kolejne, mniejsze szczeliny, by opuścić jak najszybciej sferę zagrożenia.

W trakcie podejścia towarzyszyły nam piekne widoki, ale też mróz – na Kazbek wchodzi się północnymi stokami, więc słońce dotarło do nas dopiero pod szczytem. Kopuła szczytowa coraz bardziej się wystramia, aż do ponad 45stopni na ostatnich stu metrach od przełęczy między głównym a zachodnim szczytem Kazbeka. Na przełęczy rozwiązaliśmy się. Na szczycie byliśmy po 9 rano, po ok 6h od wyjścia z obozu, dogoniliśmy większość wspinaczy, którzy ruszyli o 2 w nocy. Niektórzy z nas zaczęli tracić czucie w stopach, wiec po kilku minutach na szczycie, przy przeraźliwym wietrze i mrozie,ale przy pięknych widokach, zeszliśmy na przełęcz, po czym ruszyliśmy z powrotem w dół. Robiło się coraz cieplej, lodowiec zaczynał się robić miękki, na szczęście szybko się poruszaliśmy, przez co zeszlismy z lodowca jeszcze przed znaczącym pogorszeniem warunków. Po rozszpejeniu się wróciliśmy wzdłuż moreny w strone Bethlemi hut. Przez pierwszy kilometr zostalismy w kaskach, gdyż ścieżka znajdowała sie w zasięgu kamieni, które non stop spadały z baszt skalnych wnoszących sie nad lodowcem. Na spokojnie wrócilismy ok 13 do obozu.

Po zagotowaniu wody na herbate i napiciu się, zebralismy obóz i zeszliśmy obładowani cięzkimi plecakami na 3000m. Końcówka zejścia znów przebiegała przez lodowiec, gdzie nagle pojawiły się chmury, a my, w pozornie bezpiecznym i uczęszczanym miejscu zabłądziliśmy na kilka chwil, nagle znajdując się w pobliskim pasie szczelin. Przy pomocy GPS wrócilismy do ścieżki, gdzie spotkalismy innych schodzących i dotarlismy bez problemów na łąkę na 3000m.

Następnego dnia, w piątek zeszlismy na dół, zwiedzilismy monastyr Cminda Sameba, gdzie natknęlismy się na premiera Gruzji i złapalismy transport do Tbilisi. Po świętowaniu sukcesów w Tbilisi i zwiedzaniu miasta, następnego dnia, w sobotę, ruszylismy na lotnisko i bez problemów dolecielismy do Polski.

Mat