ZUGSPITZE 10.2015

04/11/2015 | Relacje

Podczas, gdy w Grocie ekipa z Klubu wykonywała prace na wysokościach, to trzech klubowiczów zdobywało Zugspitze. Najwyższy szczyt Alp Bawarskich i Niemiec z wysokością 2962 m.n.p.m.

Wyjazd był szybki, gdyż wraz z dojazdami potrwał zaledwie 33 godziny. Z Chocianowa w składzie Stanisław i Tomasz Rapczuk oraz Karol Kawałko wyjechaliśmy w piątek po 22:00 godzinie, by wcześnie rano być w górach. Wędrówkę rozpoczęliśmy z wysokości 757 m.n.p.m. ok. 6:00 z miejscowości Hammersbach, gdzie też zostawiliśmy auto na niestrzeżonym parkingu (parkomat przyjmuje tylko drobne Euro). Początkowo podejście wiedzie przez las. Następnie wcześnie jeszcze rano wchodzimy do wąwozu Hollentalklamm, gdzie przez bramki jak na lotnisku należy w kasie uiścić opłatę 4 Euro za wstęp. Wąwóz przechodzimy dość szybko mijając pod sobą rwący potok a nad sobą zmagając się z lejącą wodą w formie mniejszych i większych wodospadów (warto na tym odcinku mieć kurtkę na zmianę lub płaszcz przeciwdeszczowy). Wąwóz jest może być interesujący na rodzinny spacer z dziećmi. Następnie dochodzimy do doliny, gdzie postawione na wysokości 1387 m.n.p.m. jest nowoczesne schronisko Hollentalangerhutte. Spokojna, choć szybka kawka i idziemy dalej w kierunku Zugspitze. Szlak wiedzie wzdłuż doliny, aż do pierwszego odcinka, przed którym należy się uzbroić w sprzęt do via ferraty. Drabinki, poręczówki i pręty wbite w skały doskonale ułatwiają wspinaczkę. Po przejściu tego etapu dochodzimy do rumowiska skalnego, gdzie szlak, choć niedługi to niestety jest dość nużący. Tutaj też robimy krótki odpoczynek na kawkę i dalej podchodzimy do lodowca. Podobno najłatwiejszego do pokonania w Europie. Mijamy niewiele szczelin, podchodzimy do góry pod ścianę i zaczynamy przygodę w skale. Zejście z lodowca na poręczówki wymaga trochę kombinacji, tym bardziej, iż pomiędzy skałą a lodowcem znajduje się ciekawa szczelina. Przy pomocy liny docieramy do stalowych poręczówek i wspinamy się ku górze. Początkowy odcinek został oceniony w kategoriach C/D jednak dalsza trasa to wyłącznie A/B. Używając lonż wspinamy się na szczyt. Po niespełna godzinie docieramy do zalegającego śniegu, gdzie niektóre odcinki stalowej liny znajdują się pod przykryciem zamarzniętego śniegu. Około godziny 16:00 jesteśmy na szczycie. W majestacie słańca i krajobrazu z nad chmur robimy kilka zdjęć i uciekamy (Schronisko, bary i dostępna infrastruktura na szczycie otwarta jest wyłącznie do godziny 16:00). O północy wyjeżdżamy w kierunku Polski, by o 7:00 rano w niedzielą być już w domu na śniadaniu.