Dnia 07.11.2015 ok. godz. 18.00 wyruszyła w drogę 10-osobowa wyprawa klubowa ,której celem był drugi co do wysokości szczyt Austrii Wilspitze (3774 m) oraz najwyższy szczyt Niemiec Zugspitze (2962 m) Wyprawa z założenia miała być zimową ,jednak rzeczywiste warunki i temperatury były raczej letnie niż z początku kalendarzowej zimy .W wyprawie uczestniczyli : Janek Dudarowski(leader) ,Ewa Cych, Justyna Orłowska, Marcin Świtoń, Sławek Kozioł, Marcin Mróz ,Rafał Jędras , Damian Madej i Wojtek Bochenek . Jechaliśmy dwoma samochodami po 5 osób w każdym. Po dojeździe do miejscowości Vent wyruszyliśmy ok. 4.00 do schronu zimowego pod schroniskiem Breslau , gdzie dotarliśmy po ok. 3 godzinach mijając po drodze grupę schodzących Polaków. Schronisko było oczywiście nieczynne , ale warunki jakie zastaliśmy w mile nas zaskoczyły – były lepsze niż w niejednym polskim schronisku . Duża ciepła kuchnia, ogrzewana kuchenką na trocinowe brykiety. Tuż obok w korytarzu toaleta z łazienką- czysta i wygodna oraz sypialne sale wyposażone w materace poduszki i koce – również czyste i przestronne . Jednak koszt pobytu jest spory jak na nasze możliwości 18,5 EURO za dobę pobytu. Oprócz naszej grupy było zaledwie kilka osób .Po rozlokowaniu się w schronisku , po burzy mózgów i ostrej wymianie argumentów, odrzuciliśmy pomysł atakowania szczytu jeszcze tego samego dnia , a postanowiliśmy zejść na parking w nocy po zdobyciu szczytu i następnego dnia wcześnie rano podjąć próbę zdobycia Zugspize ferratą zachodnia od strony austaiackiej z m. Ehrwald . Miala to być droga o godzinę krótsza niż ferrta północna tzw „Piekielną doliną „Ponieważ mieliśmy przed sobą cały dzień z piękną, wręcz wyśmienitą pogoda ok. 11.15 wyruszyliśmy na górujący nad schroniskiem szczyt Urkundkolm liczący 3134 m wysokości .Po zejściu z góry ,wcześnie ok. 18.00 poszliśmy spać i następnego dnia rano ok. 6.15, tuż przed świtem , wyruszyliśmy w kierunku Wildspitze .Przed wejściem w kuluar Mittkarjoch (3468 m) założyliśmy raki i odpięliśmy z plecaków czekany . Po przejściu ok. 1/3 kuluaru po prawej stronie stromych, miejscami pionowych ,ale litych skał, poprowadzone były ubezpieczenia ferraty, ale my po śladach poszliśmy dalej. W końcu kuluar zmienił się w stromy zalodzony próg ograniczony kruchymi skałkami . Lód był kruchy , poprzetykany skalnym gruzem , niebezpieczny . Na idących z tyłu zaczęły spadać odłupane bryły lodu, rożnej wielkości kamienie , a nawet małe lawinki skalnego szutru. Na szczęście, choć po wielu emocjach, wszyscy bezpieczne dotarli na przełęcz i po odpoczynku zeszliśmy na lodowiec i niezbyt stromym podejściem osiągnęliśmy grań prowadząca na wierzchołek Wildspitze . Pogoda była ciągle piękna , choć narastał silny wiatr i naciągały chmury . Pierwsza piątka dość szybko osiągnęła szczyt i rozpoczęła zejście . Drugi piątkowy zespół osiągnął szczyt po 4 godzinach od wyjscia ze schronu. Droga granią na szczyt nie nastręczała trudności ,choć w podszczytowej części była eksponowana . Na kwadrans przed wejściem na szczyt zerwał się wiatr tak silny ,że sprawiał problemy z utrzymaniem równowagi , a nad szczyt nadciągnęły czarne chmury . Wiatr był momentami tak silny ,że niektórzy przypinali się lonżami do krzyża szczytu ,żeby wiat nie zrzucił ich w przepaść . Po zejściu z Wildspitze zespół wszedł jeszcze na sąsiedni szczyt o wysokości 3686 m i rozpoczął zejście . Tym razem zdecydowaliśmy o zejściu ferratą ,która była bezpieczniejsza niż zalodzony kuluar .Po powrocie do schronu i odpoczynku, dość wcześnie , bo już ok. 18.00 poszliśmy spać, mając w planie zejście o północy na parking w Vent i dojazd do m. Ehrwald . Na Zugspitze postanowiliśmy wchodzić zachodnią ścianą i ferratą od strony austriackiej. Wyruszyliśmy ok. 6.00 i po uciążliwym podejściu dotarliśmy do grani z której wspięliśmy się na równomiernie wznosząca się , łatwą ścieżkę w ścianie prowadząca do wielkiego kotła , który kiedyś był pewnie lodowcem . Odpoczęliśmy nieco pod zamkniętym schroniskiem pod grania , choć część osób wyruszyła od razu w stronę ściany. Tylko Janek i Sławek przez ok. pół godziny dojrzewali do decyzji dalszej wspinaczki wyglądając kolejki od strony Ehrwald, która zamierzali zjechać ze szczytu . Kolejka jednak nie pokazała się . Wreszcie ok. 9.00 zdecydowali się na dalsza wspinaczkę .Zachodnia ściana okazała się bardziej wymagająca niż wszyscy sądzili .Początkowo droga wiodła głębokim kominem zakończonym czymś w rodzaju długiej jaskini z której trzeba był wyjść w prawo w ścianę .Dalej to uskoki i strome ścianki pokryte niebezpiecznym szutrem , lodem i śniegiem . Tego śniegu było zaskakująco dużo. Kalkulacje ,że ściana będzie stroma i śnieg na niej nie utrzyma się okazały się nietrafna . Zadecydowałem ,że zabieramy tylko raki, zrezygnowaliśmy z czekanów i szybko za nimi zatęskniliśmy .Do tego 3 osoby zrezygnowały również z raków i w ścianie przeżyły niezły horror .Ostatnie podszczytowy żleb pierwszy zespól asekurował się liną , która przez nieporozumienie o mało nie zostawiliśmy w ścianie. Szczęśliwie wszyscy dotarli na szczyt Zugspitze , na którym znajduje się potężny kompleks kolejek , sklepów i restauracji . Mało to sympatyczny widok dla ludzi gór . Z Zugspitze ze względu na długie zejście i nocny powrót do kraju , postanowiliśmy wszyscy zjechać kolejką najpierw linowa , a potem kolejka szynowa przez tunel wykuty w ścianie szczytu do m. Eibsee. Stamtąd wyruszyliśmy ok. 16.00 w drogę do kraju Przed północą dnia 10 listopada dotarliśmy do Lubina. Wyprawa została zakończona.
JD