DOOKOŁA KOTLINY JELENIOGORSKIEJ

07/01/2013 | Działalność

Relacja Marka z tej ekstremalnej turystycznej imprezy . Marek jako pierwszy w Klubie ukończył przejście .

   Tradycyjnie w połowie września tj. 14-16 odbyło się Przejście Dookoła Kotliny Jelenio -górskiej, ekstremalna impreza turystyczna, polegająca na przejściu wszystkich pasm górskich otaczających Kotlinę Jeleniogórską. Trasa długości 145 km wiedzie przez Karkonosze, Rudawy Janowickie, Góry Kaczawskie i Góry Izerskie. Czas wyznaczony na pokonanie tej wędrówki to 48 godzin. Przejście ma na celu upamiętnienie dwóch ratowników Grupy Karkonoskiej GOPR: Daniela Ważyńskiego i Mateusza Hryncewicza. Zgineli oni w lawinie w Kotle Małego Stawu 8 lutego 2005, będąc na służbie. Daniel był inicjatorem I Przejścia – wraz z 2 kolegami z GOPRu wyruszył na trasę w 2004 roku. Niestety nie dane mu było spróbować jeszcze raz… w IX edycji tej imprezy wzięło udział 412 uczestników w tym czwórka reprezentantów KW Lubin Asia Galas, Agnieszka Marczak, Robert Wyrzykowski i Marek Krugliński w ekipie znaleźli się również Kamil Shaikh z Lubina oraz Paweł Tarka z Wrocławia. Tuż przed startem wszyscy uczestnicy uczcili pamięć Daniela Ważyńskiego i Mateusza Hryncewicza minutą ciszy i punktualnie o godzinie 20.00 wyruszyli w trasę. Z dolnej stacji wyciągu na Szrenicę Szklarska Poręba przez Kamieńczyk, ok. dwudziestej pierwszej docieramy na Halę Szrenicką. W między czasie, po drodze na halę kontuzji doznała Agnieszka. Aga mimo to próbuje jeszcze iść dalej, wdrapując się na Halę Szrenicką, jednak kontuzja okazała się na tyle poważna, że nasza dzielna alpinistka ze Środy Śląskiej musiała zakończyć przejście na tym etapie. W związku z tym postanawia wycofać się również Paweł, który otoczył kontuzjowaną Agę opieką i zapewnił Jej bezpieczne zejście. My, tzn. Asia, Robert, Kamil i Marek gnamy dalej. Na Śnieżnych kotłach meldujemy się godzinę później, gdzie jak zwykle o tej porze roku przywitał nas zimny porywisty wiatr. Nie zatrzymując się idziemy dalej. Około trzydzieści minut przed północą docieramy do pierwszego punktu kontrolnego na Przełęczy Karkonoskiej zlokalizowanego w pobliżu zamkniętego czeskiego schroniska Luzicka Bouda. Mijamy Odrodzenie podchodząc pod Tępy Szczyt i dalej w kierunku na Śnieżkę. Pierwszy przystanek robimy w Domu Śląskim gdzie przy najpyszniejszej herbacie na świecie ? pochłaniamy w błyskawicznym tempie zapasy kanapkowe i na schroniskowej podłodze instalujemy się do zapadnięcia w planowaną godzinną drzemkę. Niestety po około 20-tu minutach rozbawiona i hałaśliwa ekipa wybudza nas ze słodkiego letargu, co powoduje nie małe wk…. i zmusza nas do wcześniejszego wyjścia. Chwilę później, w warunkach dalekich od idealnych, wdrapujemy się na Śnieżkę, przy minimalnej widoczności, w mżawce i przenikliwym zimnie docieramy na szczyt. Potem zejście, przez przeklinany chyba przez wszystkich uczestników imprezy geniusz czeskiej górskiej architektury, czyli schody na Czarnym Grzbiecie prowadzące w dół do schroniska Jelenka, po przejściu których kolana są do wymiany. Następnie przez Skalny Stół i Czoło, około siódmej rano docieramy do drugiego punktu kontrolnego na Przełęczy Okraj. Po krótkim pobycie w schronisku maszerujemy w Rudawy Janowickie. Na Przełęczy Kowarskiej gdzie zlokalizowano punkt transportowy żegna się z nami Robert, który ze względów rodzinnych musiał zakończyć dalszą wędrówkę. Dalej ruszamy w trójkę, długaśne podejścia i zejścia dokładają już i tak mocno nadwyrężonym kolanom. W między czasie zaliczamy PK nr 3. Ok. godziny trzynastej docieramy do Janowic Wielkich gdzie robimy szybkie zapasy w tamtejszym sklepiku. Tu też ze względu na bardzo bolesną kontuzje achillesa wycofuje się Kamil. W dalszą drogę ruszamy już tylko z Asią, chwilę później jesteśmy na Różance czwartym punkcie kontrolnym i bufecie zarazem, gdzie organizatorzy raczą nas makaronem z sosem i kompotem, wszystko smakuje wyborne :-). Po godzinnym odpoczynku połączonym z przerywanym snem ruszamy w dalszą drogę, przed nami Góry Kaczawskie. Przez Przełęcz Radomierską, Dudziarza, Leszczyniec i Ziemski Kopczyk, na Przełęczy Komarnickiej docieramy na punkt kontrolny nr. 5. O godzinie dziewiętnastej jesteśmy na Kapeli, ok dwudziestej dochodzimy do PK nr 6 gdzie robimy półtoragodzinną przerwę, tu dołącza do nas Adam z Legnicy. Dalej już w trójkę ruszamy do Chrośnicy przez Okole i Leśniaka. Około pierwszej trzydzieści wchodzimy na Górę Szybowcową PK nr 7, gdzie robimy kolejny, tym razem odrobinę dłuższy odpoczynek, Tu dołącza do nas Justyna i Tomek z Jeleniej Góry. Przy zejściu z Szybowcowej do Jeżowa Sudeckiego robimy pierwszy błąd, błądząc po jakimś sadzie i chaszczach, tracimy ok. trzydziestu minut. Następnie idąc do Perły Zachodu, na trasie bez szlaku znowu gubimy drogę, błądząc po lesie tracimy kolejną godzinę. W końcu decydujemy się iść na radar za dźwiękiem elektrowni. Dochodzimy do Bobru, a potem brzegiem do mostu nad J. Modrym gdzie zastał nas świt jesteśmy przy Perle Zachodu tu zlokalizowano PK nr 8. Padamy z nóg, nieplanowane dwadzieścia min przerwy. Lecimy dalej, znowu błądzimy. Zamiast wyjść przy stacji benzynowej wychodzimy około półtora kilometra dalej, kolejna strata czasu. Potem już bez żadnego błędu przez Goduszyn PK nr 9, Wojcieszyce, Zimną Przełęcz PK nr 10, przez Bobrowe Skały docieramy do Górzyńca. Tu na trzydzieści kilometrów przed końcem próby wycofuje się Asia. Nasza druga dzielna alpinistka ze Środy Śląskiej z pęcherzami na stopach wielkości Nebraski i ogólnym wyczerpaniu podejmuje trudną decyzję o rezygnacji z dalszej drogi. Upewniając się, że Asia bezpiecznie zostanie odtransportowana do Szklarskiej Poręby idziemy w dalszą drogę. Cały czas w Górę przez Zbójeckie Skały, Zakręt Śmierci, Czarną Górę, wchodzimy ok. 15.30 na Wysoki Kamień PK nr 11, jesteśmy w Izerach. Dalej przez Zwalisko, Rozdroże pod Izerskimi Garbami, Szklarską Drogą do Rozdroża Pod Cicha Równią i Górnym Duktem Końskiej Jamy docieramy do Jakuszyc ostatniego punkt kontrolny na trasie, przed nami już tylko meta. Tu też rozdziela się nasza grupa. Teraz już sam, zielonym szlakiem ruszam do ostatniego etapu. Gdzieś pod Przedziałem gubię drogę i zamiast skręcić w skrót przez tor saneczkowy do Kamieńczyka idę dalej szlakiem. Docieram aż gdzieś w okolice Zielonego Klina do jednego z dopływów Kamieńczyka który przecina zielony szlak. Spotykam Marka z Wałbrzycha który też zgubił drogę, decydujemy się zawrócić, odnajdując w końcu trasę przejścia. Teraz razem przez Kamieńczyk do Szklarskiej, spacerkiem nie walcząc już z czasem, pewni że zdążymy, o godzinie 19.27 meldujemy się na mecie. Na miejscu spotykam Justynę i Tomka, którym udało się nie zabłądzić na ostatnim odcinku, i tuż przede mną dotarli do celu. Chwilę za mną na metę przychodzi Adam. W piątek o 20.00 wystartowało 412 osób, spośród 450 zapisanych. Wśród tych osób znalazło się 66 kobiet. Ostatecznie w limicie czasu próbę ukończyło 195 osób, a wśród nich 23 panie. Procentowo ukończyło aż 47% startujących, co jest swoistym rekordem na tej arcytrudnej trasie. Jako ciekawostkę można nadmienić, że każdy, kto ukończy przejście może dostać po 4 punkty kwalifikacyjne do UTMB (Ultra-Trail Tour du Mont Blanc) Przejście Dookoła Kotliny otrzymało od organizatorów UTMB najwięcej punktów spośród wszystkich polskich imprez, które mają prawo kwalifikować do Biegu wokół Mont Blanc. Głównym powodem przyznania tej imprezie maksymalnej liczby punktów za jeden start (4) była, dodatnia różnica przewyższeń, czyli suma podejść w pionie, które w tym przypadku przekracza 5000m – żadna impreza tego typu w Polsce nawet nie zbliża się do tej liczby.

Marek Krugliński

Uzupełnie Asi Galas do relacji Marka

Marek napisał, że już posłał do Ciebie relacją z przejścia, wprowadził poprawki ale zapomniał z przejęcia wprowadzić pod koniec korektę dot. mnie: wyciąć wyczerpanie ogóle bo mocy miałam dużo i mogłam biegać po górkach dlatego też miałam straszne nerwy na moje przypadłości. Tak jak pisał Marek pęcherze miałam na małych palcach (nie wiem skąd bo zwykle w tych butach nic mi nie dolega), które jak się już ułożyły w bucie po przebiciu to prawie w ogóle nie doskwierały najgorsze były podeszwy, które przy zejściach paliły jakbym chodziła po żarze. W desperacji chciałam ściągać buty i iść boso.